czwartek, 31 października 2013

lalka prosto od pszczoły

Przy okazji przedostatniego posta zainteresowałam się tematem techniki tworzenia lalek poprzez pokrywanie woskiem porcelany (podkreślam, że porcelany, a nie biskwitu). Okazuje się, że woskiem można pokrywać także masę papierową czy nawet masy typu FIMO.

Należy zauważyć, że lalka pokryta woskiem to nie to samo, co lalka z wosku. Pokrywanie porcelanowych buziek woskiem to stosunkowo nowa moda w lalkarstwie i chwała temu, kto to wymyślił (wcześniej zdarzało się tylko pokrywanie masy papierowej). Cały ten zabieg ma na celu jedno: lalka przy odpowiednio przemyślanym kształcie buzi wygląda, jakby miała na sobie lekko przezroczystą, trochę spoconą ludzką skórę:











lalki Edny Dali:





Co do tych lalek pojawia się natomiast jeden problem – ponieważ są stosunkowo nowe, nikt tak naprawdę nie wie, czego się można po nich spodziewać za np. 20 lat. Wosk, choćby był nie wiem jak cudowny i miał kosmicznie dobrą jakość, od każdego niemal czynnika zewnętrznego żółknie, czernieje, kruszy się itp. O działaniu ciepła nie wspomnę. Takie lalki najlepiej więc trzymać w słoiku albo w sejfie

Co do lalek całkowicie woskowych…

Na pewno nie raz spotkaliście się z opinią któregoś ze znajomych, że „ładne te twoje lalki, ale ja bym nie mógł trzymać tego w domu, bo są upiorne”. Cóż, jeśli ktoś uznaje starego celuloida z ząbkami za mocno niepokojący, to nie widział lalki z wosku!

No bo wyobraźcie sobie, że na półce stoi takie coś i się na Was patrzy:



(tak na marginesie, upiorek powyżej ma przedstawiać Jezuska...)

Chyba każdy dostałby fioła, szczególnie, że starsze woskowe lalki, te zżółknięte, mają cerę nieboszczyka prosto z trumny (są podobne, bo ludzkie ciało w zimnych warunkach ulega właśnie zwoskowieniu…). Poniżej przykłady woskowych staruszek, które były narażone na działanie słońca i ciepła:












Lalki woskowe pojawiły się już pod koniec roku 1700 i były szalenie popularne, bo wosk jako tworzywo jest tani, powszechnie dostępny, sprawnie się wytapia i nie trzeba go wypalać. No i przede wszystkim woskowa lalka przy upadku nie rozpryśnie się na wszelkie strony, a ułamaną rączkę łatwo przytopić z powrotem i nie będzie nawet śladu. Wykonywano je na trzy sposoby: odlew z wosku, natapianie wosku na papier mache lub rzadziej kompozyt oraz na trzeci sposób, którego nazwa jest nieprzetłumaczalna, a polega mniej więcej la wciskaniu lalki w woskową powłokę, czyli coś jak ta druga metoda. Obecnie paru artystów lalkowych wciąż pracuje z woskiem, np Hildegard Gunzel, Edna Dali czy Susan Krey, ale to już są bardziej nowoczesne wariacje na temat starych metod (i chwała im za to!). Natomiast całe lalki z wosku wciąż wykonuje lalkarnia Crees & Coe, głównie są to lalki-aktorzy lub postacie z popkultury:
lalka Liberace - był Polakiem! A w tle Elisabeth Taylor w roli poskromionej złośnicy
lalka Scarlett



Tak jak większość lalek, te woskowe najpierw były robione na potrzeby kościelne (w muzeum karpackim można obejrzeć unikalny zbiór woskowych aniołów ze złoconymi skrzydłami), a potem jako mini-manekiny do prezentacji mody. Królowa Wiktoria zamawiała je dla swoich dzieci w ilościach hurtowych. Utrzymały się aż do ok. 1900 roku, kiedy to lalkarnia Lafitte-Desirat zaprzestała ich produkcji. Przykłądy lalek Lafitte-Desirat:









Lalka jednej córek królowej Wiktorii, wosk na masie papierowej, rok 1845-1850


Co najbardziej interesujące, dopiero przy woskowych lalkach zaczęto robić lalki przedstawiające bobasy!


Oczywiście biskwit wyparł wosk sekund-pięć, chociaż na początku zostawiano lalkom woskowe główki. Makijaże na biskwicie w końcu nie zmazują się tak łatwo, a sam materiał względnie nie zmienia swoich właściwości chemiczno-fizycznych. Dlatego właśnie woskowe lalki na aukcjach, które zachowały własny makijaż albo niezmieniony kolor, osiągają ceny z kosmosu. No i niestety, obecnie restauracja lalki woskowej równa się jej unicestwieniu. Problematyczna jest także identyfikacja, gdyż z powodu trudności w sygnowaniu wosku lalki te miały oznaczenia tylko na załączonym papierku, dlatego też początkowi lalkarze pracujący w wosku zaginęli w historii na dobre.

Jeszcze przykłady religijnych lalek woskowych:







Cindy McClure:


A tak to mniej więcej wygląda pod spodem:



Ale długi wpis wyszedł

5 komentarzy:

  1. ostatnie zdjęcie są takie mroczne...straszne, niektóre lalki wyglądają obłędnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. P.s. chciałabym jeszcze dodać że mnie ciarki oblazły i poczułam się nieswojo. Gdybym takie piekne laleczki miała te z wosku oczywiście i z "żywymi" oczętami Trzymałabym je nie na półeczce oczywiście ale w pudle najlepiej 2 m pod ziemią gdzieś daleko ode mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. niektóre lalki patrz,a na mnie żywymi oczami !!!! :0

    OdpowiedzUsuń
  4. Ło matko bosko! Ale cudne :) Nawet te nieboszczyki pożółcone mi się podobają. A Jezuska brałabym w ciemno. I tylko bidy uszkodzone nie znalazłyby u mnie miejsca, bo nie umiałabym ich naprawić i leżałyby takie nieszczęśliwe i oblazłe ze skóry.

    OdpowiedzUsuń
  5. ooo! swietne to to i pouczajace /ciesze sie, ze zbladzilam z blogu barbiusiowego na jeszcze wieksze manowce:-)/

    OdpowiedzUsuń