Jak już wspomniałam w ostatnim poście, ostatnio zakupiłam kilka nowych
lalek (12). Jedną z nich jest ta oto pannica (zdjęcie pochodzi z
aukcji):
Muszę zaznaczyć, że jeśli chodzi o lalki porcelanowe (właściwie to one nie są zrobione z porcelany...), uwielbiam te modele, które posiadają kompletne ciałka, a nie tułów wypchany pakułami. Poza tym lalki porcelanowe zazwyczaj są ślicznie wystylizowanymi paniami/dziećmi w ładnych strojach z epoki, rzadko występują w rolach fantastycznych. Oczywistym więc jest, że gdy przypadkiem natrafiłam na aukcję z syrenką, z miejsca oszalałam na jej punkcie.
Niestety, gdy lala dotarła do domku, szlag mnie trafił, ponieważ była opisana jako „w stanie idealnym”, a okazało się że:
- włosy były tak makabrycznie sfilcowane i obsmarowane kruszącym się klejem (tylko z tyłu, czego nie ma na zdjęciach), że trzeba by wyciąć połowę peruki m (która spadłaby z głowy już w pudełku, gdyby nie podtrzymujący ją diadem również usmarowany z tyłu klejem).
- Jedno oko jakby pokryte bezbarwnym lakierem, co udało mi się szczęśliwie poprawić
- rzęsy były nierównej długości, obecnie wymienione
- śliczne perełkowe ubranko, które właściwie bardzo przypadło mi do gustu, okazało się rozerwane na rękawie i zszyte nie wiadomo czym i jak (nie widać tego na zdjęciu!!!). Gdy próbowałam je delikatnie zdjąć i zszyć, odkryłam jeszcze dwie dziurki. Niestety, perełki były naszyte na materiale przypominającym przezroczyste rajstopy, więc cerowanie puszczających co chwila oczek nic nie dało. Po scerowaniu wyglądało ohydnie, dodatkowo ubranko było przyklejone (!!!!!!!!!!!!) do ciałka tym samym wstrętnym klejem co na włosach.
- Głowa okazała się być przymocowana gumką jedynie na linii głowa/szyja, a nie głowa/szyja/tors na poziomie rąk, przez co lalka kiwała się jak piesek w samochodzie. Poprawiłam
- Ogon miała obszyty kwiatkami (kwiatki na syrence...?) i obklejony koronką (wtf?). Przemasterowałam.
- Nie miała kolczyków, a powinna.
Podsumowując, wymieniłam włosy, rzęsy, dorobiłam śliczne kolczyki z prawdziwych muszli, wymieniłam gumki, z ogona wywaliłam kwiatki i pokryłam go jonizującymi cekinami (na żywo wyglądają jak mieniące się benzyną łuski), a w płetwę wciągnęłam druciki i przycięłam w odpowiednim kształcie. Troszkę mi szkoda oryginalnego ubranka, ale diadem i stanik ocalał, więc może jeszcze je jakoś wykorzystam. Perukę również spreparowałam sama, co nie było najprzyjemniejsze – włosy włażące gdzie popadnie. Przy następnej lalce wymagającej nowych włosów zamieszczę tutorial na temat robienia peruk.
Co ciekawe, po rozebraniu odkryłam, że lalka posiada dwie sygnatury: jedną pod włosami, a jedną na tyłku. Zastanawiające.
Teraz lala siedzi sobie na półce, usadzona na piasku przywiezionym z Gdańska (pozdrawiam Gdańsk ). Jeszcze tylko muszę ją jakoś nazwać.
Na dniach wrzucę zdjęcia z restylizacji lalki z poprzedniego postu.
cudownie zaopiekowana syrenka ♥
OdpowiedzUsuń