poniedziałek, 17 marca 2014

wiosenna Deidre




Dzisiaj ponownie zaprezentuję lalkę, która już miała okazję się pojawić na blogu (w poście http://lalkiplusmisie.blogspot.com/2013/10/wiosna.html).

Jest to jedna z pierwszych lalek, które próbowałam odlać z biskwitu i wypalić, więc jest statyczna jak kłoda, trochę toporna w kształcie i ma malowane oczy. Od czasu zaprezentowania jej tu po raz pierwszy dokonałam na niej kilkakrotnych zmian makijażu, wywaliłam płaszcz i trochę zmodyfikowałam pierwotny strój.

Lalka ma na imię Deidre i z mojego założenia jest irlandzką, wiosenną wróżką. Idealnie więc pasuje do obchodzonego dziś w Irlandii święta Św. Patryka :)

Irlandia ma bogatą kulturę przepełnioną baśniami i legendami o wróżkach i skrzatach, druidach, wyjących banshee i garnkach złota na końcu tęczy. Cały magiczny zwierzyniec i kopalnia inspiracji.

Najpierw wyszło tak:

...czyli jakoś niezbyt.

A teraz Deidre w ostatecznej wersji:






"Piegi znakomicie działają na rozum i chronią od kataru."
Jan Brzechwa


 W roli Irlandii - ogródek pod blokiem :P
 
 

Skrzydła muchy można zrobić z przezroczystej lub srebrnej organzy (takiej na rolkach, używanej np. w kwiaciarniach, dostępnej na allegro w dziale florystycznym), którą kilkakrotnie smaruje się bezbarwnym lakierem do drewna dla usztywnienia (w powietrzu, bo inaczej przyklei nam się na amen do podłożonej gazety).


 

Już niedługo pojawi się następna pannica, tym razem prosto z baśni rosyjskiej :) Będzie to siostra bliźniaczka Danse Macabre, którą zrobiłam z tego samego master moldu. Obecnie jestem na etapie wyszywania jej tycich bucików, więc już niedługo ;)

A przed Wielkanocą mam w planach próbę odlewania lalki metodą woskową! Mam 4 różne formy lalek o dorosłych ciałach i eśli mi się uda, to pójdą na sprzedaż, wiec trzymajcie kciuki!

środa, 5 marca 2014

Wrózka Chrzestna po przejściach

Poznańskie lumpeksy pod kątem lalek i zabawek to kompletne dno. Głownie dlatego, że przed wyłożeniem towaru jest on już dokładnie przebrany i wszelkie zabawki lądują na allegro albo są wydawane umówionym osobom :(((( i w efekcie zostaje parę maskotek. Sprawa z lumpeksami w mojej rodzinnej miejscowości ma się troszeczkę lepiej - tam zazwyczaj tez nic nie ma, ale jak raz na sto lat już się coś pojawi, to szczęka opada.


Tym razem udało mi się odkopać w stercie ciuchów lalkę firmy Danbury Mint z serii "Fairytale Dolls", w kórej znalazły się postaci ze znanych baśni.


Teoretycznie powinna wyglądać tak:

(zdjęcie promocyjne, rok 1988, 25 cali)

W serii ukazał się (yyy... ukazała?) m. in. Kopciuszek:


Niestety, lalka w żaden sposób nie przypominała brzoskwiniowego cuda powyżej. Bliżej jej było do bardzo sponiewieranej i obdartej wersji Baby Jagi. Włosy - strzęp. Suknia - czarnobrązowa, obszarpana i z zerwanymi klejnocikami. Buty - sztuk jeden (ale za to na obcasie). No brud, smród, mogiła i dramat. Udało się ją rozpoznać tylko dzięki olbrzymiemu tatuażowi "Fairy Godmother 1988".

Wróżka Chrzestna po kilku seriach mycia, prania i odplamiania ostatecznie musiała dostać nowe włosy, a strój wymagał kilku koniecznych zmian (koniecznych z powodu braku niektórych elementów). Niestety, od wielokrotnego prania suknia straciła swój śliczny brzoskwiniowy kolor i zrobiła się bladoróżowa.

Na dzień dzisiejszy wyszło tak:








  i jeszcze dwie fotki "na żywo":





Wróżka Chrzestna ma niesamowity kształt twarzy i dłoni, który ciężko uchwycić na zdjęciu.

Ta lalka na pewno pojawi się jeszcze na blogu, bo moje próby doprowadzenia jej do stanu cudowności jeszcze się nie skończyły. Na pewno musi dostać buty na obcasie i różdżkę (bo co to za wróżka bez różdżki?).

Problem w tym, że lalka w obecnej formie jakoś mi się nie do końca podoba. Mam z nią neiokreslony problem.



Stąd pytanie do Was: przywrócić ją do stanu pierwotnego...


...czy rozebrać do gołego biskwitu i wystylizować ją od zera po swojemu? Bo z jednej strony szkoda psuć, a z drugiej i tak już nie ma np. oryginalnych włosów i dodatków.

Uprzejmie proszę o komentarze :)))