poniedziałek, 25 listopada 2013

Danse Macabre

Misie misiami, Dzień Misia się kończy, a u mnie wieje trupem.

Od razu podkreślam, że prezentowaną dziś lalkę lalkę należy oceniać pod kątem estetycznym nie ogólnie, tylko w ramach konwencji, w jakiej została wykonana.

Na początku roku 2013 znajoma znajomego, która fascynuje się makabreską, poprosiła mnie, żeby wykonać dla niej lalkę. Umówiłyśmy się, że jeśli chce mieć tę lalkę na przygotowywanym przeze mnie nowym ciele to musi nieco poczekać, dogadałyśmy się co do ceny i co do tego, że ona mi nic nie narzuca, a ja mam robić to co mi wyobraźnia podpowie.

Z hasłem "makabreska" nie kojarzy mi się zbyt wiele, nie jestem fanką lejącej się strumieniami na ekranie/scenie krwi razem z mięsem. Z tej tematyki znam tylko "Sweeney Todda" i "danse macabre" z lekcji polskiego. Słowem: nie bardzo wiedziałam, od czego zacząć wymyślanie lalki.

Postanowiłam potraktować "danse macabre" nieco dosłownie i wymyśliłam, że zmodyfikuję trochę przygotowywane przez ostatni czas nowe, bardziej dorosłe ciałko (głównie nogi) i zrobię strupieszałą tancerkę :D 

Jak szaleć, to szaleć. Nowe ciało w jego docelowej formie pokażę następnym razem z następną lalką, która siedzi spokojnie na półce i czeka na akcesoria. Tymczasem zostawiłam z niego tylko część od pasa w górę, a bioderka zamiast biskwitowych musiałam zrobić szmaciane i i zamontować w nich sprężyny, żeby tancerka mogła zadzierać nogi do góry i na boki, a nogi nie mogły odskakiwać z powrotem.

Ogólnie bardzo się wzorowałam na konstrukcji dobrze nam znanych lalek z serii "Stroje Ludowe" DeAgostini, dlatego może Wam się wydawać podobne, mimo że Danse Macabre jest ponad 3 razy większa.

Największym problemem okazała się głowa, która tym razem jest już obracana, tak jak i ręce w ramionach. Niestety mimo tego, że jest ruchoma, po obróceniu wskakiwała z powrotem na swoje pierwotne miejsce. Po poprawkach z kolei dyndała bez sensu. Koniec końców głowa dostałą małą lekko spłaszczona kuleczkę, którą wkłada się w środek stawu i blokuje ona dalszy mechanizm.

Lalka dostała ludzkie włosy (azjatyckie jednak są nieporównywalnie najlepsze) i specjalnie zeszmaconą sukienkę z tiulu oraz gipiury.

Niestety, dziury na oczy mnie nadal przerastają :(

Poniżej Danse Macabre, w skrócie nazywana przez nową właścicielkę po prostu Makabrą :D








 










A tu Makabra u nowej przeszczęśliwej (mam nadzieję) właścicielki, do której pojechała ze specjalnie zamówionym stojakiem:





Miałam spory ubaw przy tej lalce, ale trupów spodziewajcie się u mnie dopiero w okolicach następnego Halloween :)

niedziela, 17 listopada 2013

Przeprowadzka

Witajcie na bloggerze/blogspocie :)

Przeniosłam się tu z pingera razem z moimi starymi postami.

Dla tych, którzy mnie jeszcze nie poznali, krótko się przestawię. Od lat pasjonuję się starymi lalkami i zabawkami, ich historią i renowacją. Od niedawna spełniam swoje marzenie i sama tworzę lalki. Równolegle jestem kolekcjonerem (kieruję się niezbyt precyzyjnym kryterium "bo mi się podoba i tyle") starych zabawek oraz lalek Barbie i jej podobnych - na ten temat prowadzę bloga siedemzycbarbie.blogspot.com.

Nawet jeśli nie jesteś zainteresowany/a starymi zabawkami czy historią lalek, zapraszam do zaglądania. Oprócz wpisów typowo merytorycznych zamieszczam także informacje i porady, a czasem rónież tutoriale na temat napraw i samego lalkarstwa. Zamęczam też czytelników swoją radosną twórczością :)

Ostatnio miałam sporą przerwę w lalkowaniu z powodu różnych życiowo-zawodowych zawirowań, ale wracam ze zdwojoną siłą i zdwojoną ilością ciekawych okazów, które chciałabym zaprezentować.

Dla tych, którzy śledzą moje dążenia do stworzenia pełnoartykułowanej lalki porcelanowej oraz pewnej żywicznej lalki o realnych, kobiecych kształtach informuję, że od ostatniego tworu moje porcelanki przeszły prawdziwą ewolucję  - pojawiły się pierwsze ruchome stawy! No i sylwetka też jest zupełnie inna. Nie zmieniło mi się tylko upodobanie do migotliwych, baśniowych stylizacji. Niestety, wstawiania oczu wciąż nie rozgryzłam i nadal je maluję.

Menu bloga powoli będzie się rozrastać o nowe pozycje, a powyżej wstawiłam zakładkę z galerią.

Oczywiście, pojawiły się także nowe okazy kolekcjonerskie :D


Nowe posty już niedługo, czekam tylko na choć jeden, przejrzysty i słoneczny dzień. Na razie wrzucam malutki sneak peak trzech przygotowanych przeze mnie postaci:


Pozdrawiam wszystkich i zapraszam do odwiedzania :)

czwartek, 31 października 2013

lalka prosto od pszczoły

Przy okazji przedostatniego posta zainteresowałam się tematem techniki tworzenia lalek poprzez pokrywanie woskiem porcelany (podkreślam, że porcelany, a nie biskwitu). Okazuje się, że woskiem można pokrywać także masę papierową czy nawet masy typu FIMO.

Należy zauważyć, że lalka pokryta woskiem to nie to samo, co lalka z wosku. Pokrywanie porcelanowych buziek woskiem to stosunkowo nowa moda w lalkarstwie i chwała temu, kto to wymyślił (wcześniej zdarzało się tylko pokrywanie masy papierowej). Cały ten zabieg ma na celu jedno: lalka przy odpowiednio przemyślanym kształcie buzi wygląda, jakby miała na sobie lekko przezroczystą, trochę spoconą ludzką skórę:











lalki Edny Dali:





Co do tych lalek pojawia się natomiast jeden problem – ponieważ są stosunkowo nowe, nikt tak naprawdę nie wie, czego się można po nich spodziewać za np. 20 lat. Wosk, choćby był nie wiem jak cudowny i miał kosmicznie dobrą jakość, od każdego niemal czynnika zewnętrznego żółknie, czernieje, kruszy się itp. O działaniu ciepła nie wspomnę. Takie lalki najlepiej więc trzymać w słoiku albo w sejfie

Co do lalek całkowicie woskowych…

Na pewno nie raz spotkaliście się z opinią któregoś ze znajomych, że „ładne te twoje lalki, ale ja bym nie mógł trzymać tego w domu, bo są upiorne”. Cóż, jeśli ktoś uznaje starego celuloida z ząbkami za mocno niepokojący, to nie widział lalki z wosku!

No bo wyobraźcie sobie, że na półce stoi takie coś i się na Was patrzy:



(tak na marginesie, upiorek powyżej ma przedstawiać Jezuska...)

Chyba każdy dostałby fioła, szczególnie, że starsze woskowe lalki, te zżółknięte, mają cerę nieboszczyka prosto z trumny (są podobne, bo ludzkie ciało w zimnych warunkach ulega właśnie zwoskowieniu…). Poniżej przykłady woskowych staruszek, które były narażone na działanie słońca i ciepła:












Lalki woskowe pojawiły się już pod koniec roku 1700 i były szalenie popularne, bo wosk jako tworzywo jest tani, powszechnie dostępny, sprawnie się wytapia i nie trzeba go wypalać. No i przede wszystkim woskowa lalka przy upadku nie rozpryśnie się na wszelkie strony, a ułamaną rączkę łatwo przytopić z powrotem i nie będzie nawet śladu. Wykonywano je na trzy sposoby: odlew z wosku, natapianie wosku na papier mache lub rzadziej kompozyt oraz na trzeci sposób, którego nazwa jest nieprzetłumaczalna, a polega mniej więcej la wciskaniu lalki w woskową powłokę, czyli coś jak ta druga metoda. Obecnie paru artystów lalkowych wciąż pracuje z woskiem, np Hildegard Gunzel, Edna Dali czy Susan Krey, ale to już są bardziej nowoczesne wariacje na temat starych metod (i chwała im za to!). Natomiast całe lalki z wosku wciąż wykonuje lalkarnia Crees & Coe, głównie są to lalki-aktorzy lub postacie z popkultury:
lalka Liberace - był Polakiem! A w tle Elisabeth Taylor w roli poskromionej złośnicy
lalka Scarlett



Tak jak większość lalek, te woskowe najpierw były robione na potrzeby kościelne (w muzeum karpackim można obejrzeć unikalny zbiór woskowych aniołów ze złoconymi skrzydłami), a potem jako mini-manekiny do prezentacji mody. Królowa Wiktoria zamawiała je dla swoich dzieci w ilościach hurtowych. Utrzymały się aż do ok. 1900 roku, kiedy to lalkarnia Lafitte-Desirat zaprzestała ich produkcji. Przykłądy lalek Lafitte-Desirat:









Lalka jednej córek królowej Wiktorii, wosk na masie papierowej, rok 1845-1850


Co najbardziej interesujące, dopiero przy woskowych lalkach zaczęto robić lalki przedstawiające bobasy!


Oczywiście biskwit wyparł wosk sekund-pięć, chociaż na początku zostawiano lalkom woskowe główki. Makijaże na biskwicie w końcu nie zmazują się tak łatwo, a sam materiał względnie nie zmienia swoich właściwości chemiczno-fizycznych. Dlatego właśnie woskowe lalki na aukcjach, które zachowały własny makijaż albo niezmieniony kolor, osiągają ceny z kosmosu. No i niestety, obecnie restauracja lalki woskowej równa się jej unicestwieniu. Problematyczna jest także identyfikacja, gdyż z powodu trudności w sygnowaniu wosku lalki te miały oznaczenia tylko na załączonym papierku, dlatego też początkowi lalkarze pracujący w wosku zaginęli w historii na dobre.

Jeszcze przykłady religijnych lalek woskowych:







Cindy McClure:


A tak to mniej więcej wygląda pod spodem:



Ale długi wpis wyszedł